Ze względów zdrowotnych powinnam przestrzegać diety. Nie jest to takie proste, ani dla mnie, ani dla moich bliskich, których odwiedzam i chcą mnie ugościć. Przygotowanie posiłków zgodnych z zaleceniami lekarskimi jest prawdziwą kuchenną rewolucją. Dotyczy też zmiany myślenia o zdrowym żywieniu.
Dlatego też powstał ten blog. Powstał po to, bym miała mobilizację do przestrzegania diety i aby moi bliscy mieli wskazówki co i jak gotować. Będą zatem podane wypróbowane przepisy i relacja, jak sobie radzę na diecie.
Celem jest dieta bezglutenowa wegańska bez płynnych tłuszczów roślinnych. Mięso nie jest całkowicie zakazane, więc będzie się czasem w przepisach pojawiać. Czasem mogę zrobić odstępstwo i zjeść jeden zakazany składnik, więc może pojawić się np. jajko lub gluten, ale będę to zaznaczać, że jest to wyjątek.

środa, 6 marca 2013

Oko na Maroko czyli tadżin po mojemu

Weekendy są dla mnie czasem wzmożonej aktywności kulinarnej. Można chyba rzec, że mam swój dyżur i po całotygodniowym rządzeniu Ziutka w kuchni przejmuję pałeczkę. Gorzej jest z zamieszczaniem postów, bo porywa mnie praca i to tak totalnie. Ale wracając do gotowania i do ostatniego weekendu udało mi się wypróbować kilka nowych przepisów, które postaram się jeszcze przed następnym weekendowym dyżurem zamieścić.
Dziś zapraszam na podróż do Maroka, do królestwa egzotycznych smaków i zapachów na regionalne danie o wdzięcznej nazwie tadżin (oczywiście mocno spolszczone i zamiast w specjalnym naczyniu zrobione w żaroodpornym półmisku z przykrywką).

Tadżin po mojemu
4 podudzia z kurczaka
puszka pomidorów (powinny być surowe)
jedna spora marchewka pokrojona w talarki
ok.100 ml bulionu drobiowego
67 g suszonych śliwek
łyżka miodu
2 cm kawałek świeżego imbiru, obrany i starty
garść rodzynek
szczypta kurkumy i cynamonu
sól, pieprz
olej do smażenia

Drób myjemy, nacieramy sola i pieprzem. Rumienimy na rozgrzanym tłuszczu. Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. Mięso przekładamy do sporego naczynia żaroodpornego. Obkładamy pomidorami i podlewamy bulionem. Pieczemy pod przykryciem ok. 40 minut odbierając po trochu wytworzony sos do miseczki.
W rondelku przez 10 minut na malutkim ogniu gotujemy śliwki, rodzynki, imbir, cynamon i kurkumę wraz z miodem, odrobina wody i odebranego sosu.
Gdy mięso jest miękkie zawartość rondelka przekładamy do naczynia żaroodpornego i już bez przykrycia pieczemy jeszcze 15 minut by kurczak się na nowo przyrumienił.

U mnie podane z kaszą jaglaną i surówką wielowarzywną produkcji męża.
Przepis na tadżin zaczerpnięty od Wiewióry, u niej danie bez kaszy, bez marchewki i z innych część kurczaka.

Zgłaszam danie w bitwie "Widelec kontra łyżka"
I co powiesz mój mężu na to?

2 komentarze:

  1. to jedno z moich ulubionych dań :) fajnie, ze gotujesz i korzystasz z tego co ja się naprodukuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To podrażniło moje kubki smakowe:) wróciłam z pracy mój a obiad się gotuje dopiero, a to wygląda smakowicie:)

    OdpowiedzUsuń